czwartek, 3 lipca 2014

(Nie)klasyczny twarożek



Dzisiejszy twarożek (na słodko) z pewnością Was zachwyci!
Nooo ile można! Znowu twarożek z rzodkiewką i szczypiorkiem?! Tak, ja też go uwielbiam ale czasem potrzeba coś zmienić! Zaszaleć!
I właśnie takim drobnym szaleństwem jest moja propozycja ;) Prezentuję:

(Nie)klasyczny twarożek na śniadanie!

Składniki:
- 250g półtłustego twarogu
- 4 łyżki jogurtu naturalnego
- 8 suszonych moreli
- 20g solonych pistacji
- 1 łyżeczka cukru z prawdziwą wanilią
- 3 łyżki miodu

Przygotowanie:
Ser i jogurt przekładamy do miski, w której przygotujemy twarożek i mieszamy (najlepiej widelcem). Najczęściej używam twarogu tłustego ale przecież jestem na "diecie" i chociaż trochę trzeba liczyć te cholerne kalorie... Więc dzisiaj wybieram twaróg półtłusty. A co!

Do wstępnie wymieszanej masy dodajemy pokrojone suszone morele. Z powodzeniem można zastąpić je śliwkami, żurawiną czy czymkolwieksobiechcemy!

Teraz kolej na pokruszone pistacje. W zasadzie nie ważne czy je pokruszymy, pokroimy czy zmielimy w blenderze... Ważne, że muszą być lekko solone! To robi różnicę!!

Wanilia... Jak ja Cię kocham! Niestety, nie udało mi się kupić prawdziwej (w lasce) ale w takim wypadku na ratunek zawsze przychodzi mi ten produkt! Cukier z prawdziwą wanilią od Kotanyi - daje radę, propsy! Nawet widać te fikuśne czarne ziarenka... lubię to!

Na koniec, jeżeli lubicie twarożek bardziej słodki (ja lubię) to polecam dosłodzić go nie cukrem, a miodem! Dodatek miodu wprowadza nam zupełnie nowy posmak - to niesamowite, jak bardzo jest potrzebny w tym daniu! No i jest jeszcze jeden plus - nie skrzypi pod zębami... :)

Mix it baby! Dalej widelcem, ale nie za mocno - nie chcemy rozwalić moreli! Na początku mieszania może wydawać się, że twaróg jest zbyt zbity, trochę za suchy i trzeba dodać jogurtu... STOP! Zanim coś zepsujemy najpierw dobrze wymieszajmy - wbrew pozorom suszone morele mają jeszcze trochę soku :) Jeżeli po pół minuty twarożek nadal się rozpada wtedy śmiało - droga wolna! - dodaj więcej jogurtu! Ale z umiarem, żeby nie zrobić z tego zupy ;)

Przekładamy do mniejszych naczynek (polecam słoiczki, wyglądają sexy), schładzamy (jak mamy czas) i jemy! Najlepiej kogoś tym obdarować! Najlepiej w łóżku!
If you know what I mean... ;)


piątek, 6 czerwca 2014

Może byśmy w końcu zaczeli, hm?

Pierwszy post, można powiedzieć - dziewiczy!
Trochę po to żeby ułatwić sobie życie przy składaniu bloga do kupy (ustawienia kolorów itp. w blogspocie to prawdziwy horror - szczególnie jak totalnie się na tym nie znasz!), a trochę po to żeby W KOŃCU zacząć pisanie!

I być może, po ponad roku działalności Struś na talerzu, jest to odpowiedni moment żeby się przedstawić?
Tak zróbmy!

Ja nazywam się Aleksander Struś a Ty... czytasz, Struś na talerzu!
Urodziłem i wychowałem się na warszawskiej Pradze, tam też skończyłem wszystkie szkoły, a ostateczną edukację na kierunku Logistyka staram się zakończyć (już od ponad roku) na AONie.
Taaak, nic nie związanego z gastronomią... Skąd więc pomysł na taką drogę w życiu?
Miłość do gotowania pojawiła się kiedy miałem koło 15 lat. Po prostu, pewnego razu przyszła i została. Tak to już wyszło! "Przecież mogłeś iść do technikum!". Mogłem. Ale nie poszedłem. I wiesz co? Nie żałuję!
Żeby nie zagłębiać się w moją biografię przejdźmy do tematu przez, który tu jesteś.
Skąd pomysł na bloga?
Prosta sprawa! Oglądałem ogrom programów o gotowaniu, a któregoś razu pomyślałem:
"Ej... Przecież możesz robić to niewiele gorzej!".
Hura, hura - jest pomysł! Tyle, że samemu daleko się nie zajedzie...
Szukałem przyjaciela, kogoś kto zrozumie moją wizję i będzie skory do pomocy. Oczywiście, nie mogłem pomyśleć o nikim innym jak o Piotrku - moim przyjacielu z dzieciństwa, z którym napierdala.em się o klocki w przedszkolu :)
Jedno, drugie, trzecie, czwarte piwo - namówiłem go!
Jest plan! Żeby obyć się przed kamerą i byle czego nie wrzucać do neta pierwszy odcinek kręcimy telefonem, składamy byle jak i wysyłamy jako filmik prywatny po najbardziej zaufanych znajomych.
Recenzje? Nie licząc tego, że wszyscy radzili popracować nad obrazem i dźwiękiem, nie było źle... Przynajmniej tak mówili! (ja nie chcę widzieć tego na oczy)
Minęło jeszcze trochę czasu, ogarnęliśmy grafikę, intro, muzykę (oczywiście, we wszystkim ktoś nam pomagał) i... nagrywamy pierwszy odcinek!
Co może być bardziej polskiego od schabowego? Oczywiście, jest plan przepis trochę przełamać, do tego gotowane ziemniaki z koperkiem i prosta sałatka. Banał, w sam raz na pierwszy raz!
Trzy, dwa, jeden - nagrywamy!
JEB.
Oko kamery na Ciebie patrzy a Ty zapominasz co masz mówić, po co tu jesteś i w zasadzie jak masz na imię. Wierzcie lub nie - pierwszy raz kiedy świadomie stajesz przed kamerą i w planie jest powiedzenie czegoś mądrego, najlepiej jeszcze żeby nie wyjść na idiotę i nie wystawić się na publiczny hejt JEST trudne.
W zasadzie nie pamiętam jak nagrywaliśmy pierwszy odcinek...
W zasadzie, nie pamiętam jak nagrywaliśmy jeszcze kilka kolejnych.
Jednak - zdając sobie sprawę, że pierwsze odcinki nie były genialne, że być może ostatnie też nie są, a kolejne 100 nie będzie, że w dalszym ciągu popełniam idiotyczne błędy - brnę w to!
I tak, razem z Piotrkiem, opublikowaliśmy już ponad 100 odcinków!

Dla Was, bo dla kogo innego...? :)

Każdy lajk, łapka w górę, nowa subskrypcja i pozytywny komentarz dodają nam sił i przekonania, że w tym szaleństwie jest jakiś sens!
Jeżeli nadal podoba Wam się to co tworzymy dajcie tego znak! To dodaje sił ;)

Na koniec - to jest pierwszy tydzień od PONAD roku kiedy nic nie dodamy na You Tube. Spowodowane jest to moją chorobą - w zasadzie straciłem głos i ciężko byłoby cokolwiek nagrać...

Żeby nie zostawiać Wam zupełnie z niczym - proszę bardzo!
Nowe miejsce w sieci gdzie obecny jest Struś na talerzu!

ROCK AND ROLL!!!!


Kolejne wpisy wkrótce,
do zobaczenia! ;)